wtorek, 24 czerwca 2014

Zapowiedź bloga


Normalnie nie robię takich rzeczy, ale tym razem postanowiłam spróbować... Nie jestem pewna czy wyszło w miarę ok, więc liczę na waszą opinię. Nie liczę na jakieś super kom, które pochwalą tę zapowiedz albo bloga. Dobra nie przedłużając oto nasza zapowiedź, miłego oglądania.


Chciała bym też uzasadnić swoją nieobecność, ale nie za bardzo mam ochotę pisać tego samego, co w poprzednim blogu, więc po prostu to skopuję i wkleję to samo tutaj...
Mam motywację bo będę miała pasek, ale z drugiej strony miałam wypadek i nie umiem nic napisać ani się na niczym skupić… Jak mój stan po wypadku się poprawi to obiecuje wstawić rozdział, który wynagrodzi wam moją kontuzję i lekki wstrząs mózgu (mam nadzieje). Widzimy się jak wydobrzeje. Całusy wasza Kath :***

środa, 11 czerwca 2014

Odchodzę =(

Jak sam tytuł wskazuje, mam zamiar odejść! Tak, dobrze widzicie. Nie chodzi tutaj o to, że nie mam czytelników ani o małą popularność 2 blogów. Rozchodzi się bardziej o koniec roku i ostatnie tygodnie nauki. Nie mówię, że odchodzę na zawsze czy już nie wrócę, po prostu nie mam teraz czasu na pisanie. Moją decyzję, można poprzeć także brakiem weny. Niestety taka jest prawda... Nie mam czasu, weny, a na przeszkodzie stoi jeszcze chęć zdobycia paska, bo brakuje mi tylko jednego stopnia wyżej... Jestem pewna, że zamiast siostry i Olivi B.N nikt nie będzie czekał na dalsze losy tej historii mam na nią parę pomysłów ale nie wiem czy będę kontynuowała dalszą przygodę z pisaniem... Wiem, że te dwie moje dziewczyny mnie zabiją ale mam dla was pocieszenie, a tak naprawdę 2. Jedno z nich to : WAKACJE!!! A drugie to to zdjęcie zrobione przez moją siostrę. Bardzo was przepraszam i życzę miłych wakacji. Pamiętajcie, że zawszę szanuję wasze zdanie i bardzo was kocham. Mam nadzieję, że nie żegnam się z wami na zawsze.


Arrivederci!!!

niedziela, 1 czerwca 2014

Prolog

Może to trudno zrozumieć ale od 8 roku życia mieszkam w domu dziecka. Nie mam przyjaciół ani rodziny, pozostały mi tylko marzenia...Mhy. Marzenia, co to w ogóle są marzenia? To nasze plany, które same się nie spełnią! Mam takie motto w życiu: "Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia". Ten cel w życiu trzeba zrealizować, bo inaczej człowiek nie jest szczęśliwy.
Nazywam się Jack Brever i mam 17 lat. Moi rodzice nie żyją odkąd skończyłem 8. Żyje z poczuciem winy, bo to wszystko to moja wina! Siedziałem u kolego i dochodziła 23:00, więc moi rodzice nie chcieli pozwolić mi samemu wracać do domu. Gdy podjechali pod dom Jarry'ego wjechała w nich ciężarówka. Pijany kierowca próbował uciec z miejsca wypadku ale jego stan mu na to nie pozwalał. Moi rodzice zginęli na miejscu a bliscy odwrócili się ode mnie. Nie wiem jak mam to wytłumaczyć! Rodzina mnie nie chciała, nie odzywała się do mnie po tym zajściu. Nie chcieli nawet bym uczestniczył w ceremonii pochówku mojej mamy i taty. Kilka dni po och pogrzebie uciekłem na cmentarz i siedziałem tam dobre 2 dni. Nie, nie przesadzam 2 dni. Nikt mnie nie szukał, nikt nie zauważył mojego zniknięcia. Leżałem na grobie moich rodziców aż jakaś babcia mnie nie znalazła i nie zadzwoniła po policję. Odwieźli mnie na Alaskę tak abym nie mógł wrócić do Seaford. Mieszkam w tej dziurze od dobrych 9 lat i w cale mi się tu nie spodobało. Jutro końce 18 lat i wyjeżdżam do rodziców. Nie byłem ich odwiedzić przez te wszystkie lat. Co do moich marzeń, mam tylko dwa. Chciałbym zostań tancerzem piosenkarki Kim Crawford i zamieszkań w Seaford aby być blisko rodziny, mojej jedynej nadziei.
Siedzę teraz przy oknie i rozmyślam nad sensem istnienia. Nie mam nikogo ani niczego. Jestem tutaj traktowany jak śmieć, jak jakiś intruz. Nie wiem co jest ze mną nie tak! Tyle ludzi tu było, a żaden z nich mnie nie chciał. Straciłem kontakt z Jarry'm, Grace i Miltonem. Nie wiem co u nich, bo zabronili mi pisać listów albo dzwonić. Czuję się tutaj jak w więzieniu. Co ja mam robić? Jak oni już tak nie mieszkają? Gdzie mam ich szukać? Co ja takiego złego zrobiłem, że odebrali mi wszystko, wszystko co kochałem? Nie potrafię o tym myśleć.
-Jack! Wołają nas na kolacje, więc rusz ten swój pieprzony zadek i chodź na stołówkę.- przerwała moje rozmyślenia Melodii. Jest miło, lekko wkurzającą, i prześliczną dziewczynką, która uwielbia mi dokuczać. Ma co dopiero 10 lat a czasem zachowuje się tak jakby miała 20 i miała prawo mną rządzić.
-Już idę rudzielcu.- zapomniałem powiedzieć, że jej twarz jest całą w piegach a włosy koloru pomarańczowego. Wygląda tak nie winie, mimo wszystko lubię tego bachora, jest śliczna i na pewno ktoś ją  przygarnie. Trafiła do nas niedawno bo z 2 tygodnie temu, szkoda mi jej było. Przedrzeźniamy się i bawimy zawsze razem. Mogę ją nazwać swoją młodszą siostrą. Jedynej rzeczy jakiej będę żałował po opuszczeniu murów tej dziury to zapewne tego uśmiechu na jej twarzy. To on motywował mnie do dalszego działania! Schodziłem po schodach za tą małą istotką gdy nagle Melodi się poślizgnęła i gdyby nie mój refleks upadła by na ziemi i robiłaby sobie głowę o kant schodów.
-A księżniczce, gdzie się tak śpieszyło?- zapytałem z uśmiechem.
-Jeśli ja jestem księżniczką to ty jesteś rycerzem w lśniącej zbroi na białym rumaku a i jednego i drugiego ci brakuje.- zaśmiała się dziewczynka. Odstawiłem ją na ziemię i chwyciłem jej wyciągniętą do mnie dłoń. Szliśmy tak śmiejąc się i wygłupiając, gdy chcieliśmy wejść razem na stołówkę zatrzymał mnie głos, który świetnie znałem.
-Jack to ty?- zapytał owy kobiecy głos. Zapamiętałem go z dzieciństwa.
-Tak to ja babci. Czego teraz ode mnie chcesz? Przez te wszystkie lata mnie olewałaś.- powiedziałęm patrząc na staruszkę z wyrzutem.
-Ty mnie pamiętasz?- zapytała zdziwiona.
-Tak, pamiętam.- powiedziałem spokojnie. -I dziadka też pamiętam. Uczył mnie karate, nie wiem czemu to było jedyne zjecie na jakie mi tu pozwalano.- powiedziałem.
-Jutro kończysz 18 lat i twoja mam kazała ci to przekazać.- powiedziała wręczając mi kopertę. - Poczekam tu na ciebie- powiedziała i skierowała się do gabinetu naszej wychowawczyni. Ciekawe co jest w tym liście.
-Melodi ić coś zjedź a ja zaraz do ciebie dołączę, ok?- zapytałem małą dziewczynkę, która patrzyła na mnie oczami pełnymi zaciekawienia.
-No dobra!- powiedziała odwracając się twarzą do stołówki. -Ale nie myśl sobie, że się wymigasz .
-Ani myślę- powiedziałem z wielkim bananem na twarzy. Ta mała potrafiła sprawić bym znowu był radosny mimo wszystko. Wszedłem po schodach na 2 piętro i skierowałem się do swojego, małego pokoiku. Usiadłem na łóżku i otworzyłem kopertę, która mnie tak bardzo zaciekawiła.

Witaj skarbie!
Jeśli to czytasz to kończysz 18 lat i nie możemy przy tobie być. Jest nam bardzo przykro dlatego, że nie możemy byś z tobą w ten wyjątkowy dzień. Chcemy abyś wiedział dlaczego rodzina nie interesowała się tobą przez ten czas jak nas nie było a ty wylądowałeś w domu dziecka daleko od domu. Chcialiśmy abyś pogodził się z moim odejściem , nie chciałam abyś tak strasznie cierpiał. Wiem, że może ci się to wydawać dziwne ale tak postanowiliśmy z tatą. Nie mogłeś przebywać w domu , w którym razem mieszkaliśmy przez te wszystkie lata. W naszym testamencie wszystko jest przypisane tobie a dziadkowe sprawowali nad domem i pieniędzmi piecze. Wiemy synku ku, że togo nie rozumiesz ale wiec, że zawsze chcieliśmy dla Ciebie jak najlepiej.
Twoi kochający cię rodzice.

Ten list nic mi nie wyjaśnił. Wiem tylko, że to, iż tu jestem nie jest winą moich bliskich tylko rodziców i nie muszę martwić się o to gdzie będę mieszkał przez pobyt w Seaford. Nie myśląc za wiele położyłem się do łóżka i zasnąłem.
~~*~~

I tak prezentuje się pierwszy rozdział na tym blogu. Nie wiem czy komuś spodoba się to opowiadanie ale mam nadzieję, że jednak komuś przypadnie do gust. Prowadzę jeszczę jednego bloga ale nie wiem czy go tu gdzieś opublikuje. Na pewno Napiszę kolejny rozdział jjak chociaż jednej osobie się to opowiadanie spodoba. Pozdrawiam Kath :*